Komentarze: 1
Qrcze, ja to z tym spaniem mam. Przesiedzialem wczoraj w pracy prawie 7 godzin. Siedzialbym dluzej, gdyby zoladek sie o swoje nie upominal. W tejze pracy wypilem 3 kawunie, bo takie dobre sa. Jak wrocilem do siebie w koncu byla prawie 22. Bylem niespotykanie zmeczony, ale mialem jeszcze pare spraw do zalatwienia i polzylem sie dopiero po polnocy do zolka. Jakos mnie tak zmeczenie wzielo, ze zasnalem na pol godziny w ubraniu. Potem udalo mi sie jakos w pizamke przebrac i po chwili znowu zasnalem... Lecz jak mozna bylo sie tego spodziewac moj sen nie trwal zybt dlugo. Mialem taki koszmarny sen, ze odechcialo mi sie spania na reszte nocy. Okazalo sie, ze Larsik tez nie spi, to sobie razem na internecie pogralismy, a potem o 8 rano razem sniadanko zjedlismy. Moje pierwsze o tak wczesnej porze w tym roku ;) Za chwile znowu do pracy pojde, a potem na wyklad i tak dalej, jak codzien...
A jesli chodzi o sen, to chyba zaczne bac sie latania samolotem, albo w zyciu nie wsiade do takiego czegos. Snila mi sie mianowicie katastofa lotnicza. Co ciekawe prawie przed domem. A zaczyna sie to tak: Jade sobie na rowerze czestochowska w kierunku torow, na petli zatrzymuja mnie policjanci (w liczbie dwoch) i nie pozwalaja mi dalej jechac, tlumaczac, ze za chwile bedzie tutaj ladoawc awaryjnie samolot pasazerski. Qrcze wiezyc mi sie nie chcialo, a tu nagle z hukiem nadlatuje jumbo jet (dzambo dzet) i probuje na torach ladowac, ale jak wiadomo nie udaje mu sie to. Slychac wielki huk i ludzie zaczynaja biec w kierunku katastrofy. Co ciekawe, wczesniej nikogo dookolad nie bylo. Potem sie okazjue, ze samolot spadl na parenascie ludzi... No ale co potem widzialem w detalach, troche mnie przerazilo. Nie bede w szczegolach tej masakry opisywal, ale zdziwilo mnie to, ze moj mozg pozwolil mi takie makabryczne sceny widziec. Ciekawostak jest tutaj, ze z katastrofy pozostala tylko tylnie czesc samolot. przod niewiadomo gdzie sie podzial, po prostu go nie bylo. Potem ciekawostka jest, ze ta tylnia polowa lezy dokladnie przed przejazdem kolejowym na ulicy tysiac lecia... Stojac na tym przejsciu kolejowym, widac, jak sanitariusze opatruja niepelnosprawne dziecko, ktore o dziwo przezylo ta katastrofe. Potem nie wiadomo skad zjawia sie moj ojciec, i pomaga tu i tam ratowac ludzi... potem dzieje sie jeszcze pare niezrozumialych dla mnie rzeczy w jakims pomieszczeniu, przypominajace dawna piwnice, albo garaz w domku na sarniej... budze sie. Mysle sobie, po takich scenach nie chce juz zasypiac/spac/snic!
Wstaje